
Tknęło mnie coś ostatnio i spostrzegłem, że do tej pory nie przedstawiliśmy Wam naszych maszyn. A te wcale lekko z nami nie mają;)
Zanim wybór padł na Daihatsu Rocky, sprawdziliśmy wiele aut. Braliśmy pod uwagę Samuraja, Vitarę i Nivę, jako mniejsze wozy, ale testowaliśmy również Land Rovera, Troopera, no i oczywiście Patrola. Każdy z tych samochodów ma swoje wady i zalety, grunt to poznać je w porę i wiedzieć jak samochód zachowuje się w konkretnych sytuacjach. Wierzcie mi zawsze gdzieś trzeba iść na kompromis, aby było dobrze i na szosie i w terenie. Ciężko żeby samochód był jednocześnie zmotą i wyprawówką, ale jednocześnie również autem, na co dzień na zakupy i do kościoła.

Na Rockyego trafiłem, niemal przypadkiem. Poznałem Andrzeja z Mechanik 4×4, który na terenówkach zna się jak mało, kto i posiadał w swojej kolekcji takowe auto. Już na pierwszych wyjazdach Rakietą w teren, przypadła mi ona do gustu. Auto proste niemal do bólu, bez udogodnień i zbędnej elektroniki. Ale nawet w seryjnej konfiguracji jest to twardy zawodnik, który nie boi się terenowych wyzwań. Od razu zrobiło na mnie wrażenie.
Trochę suchych faktów o Daihatsu Rocky.
Samochód ma prawdziwy japoński rodowód. Produkowany w czasach, kiedy samochody robiło się tak, żeby jeździły niezawodnie i jak najdłużej. Konstrukcja oparta na ramie drabinkowej, sztywne mosty na resorach piórowych. Typowy wół roboczy z napędem na cztery łapy, który prędzej złamie Ci kręgosłup niż polegnie w terenie. Po 1993r produkowana była wersja na wahaczach z przodu i sprężynach z tyłu.
Sercem Rockyego jest czterocylindrowy, wolnossący i doładowany diesel o pojemności 2.8. Były oczywiście inne wersje silnikowe, takie jak 2.8D oraz 2.0 benzyna, ale w mojej ocenie te jednostki były za słabe do tej konstrukcji. Sam silnik jest prosty jak cep, naprawialny młotkiem, bez elektroniki – nawet pompa wtryskowa jest mechaniczna.

Wspomniałem o dzielności terenowej tego autka. No właśnie, Rocky uzbrojony w odpowiednie opony MT już potrafi przysporzyć sporo radości swojemu właścicielowi i nawet w ambitnym terenie pokazać, co potrafi. Bezpieczna głębokość brodzenia podawana przez producenta to 60cm, testowaliśmy bez snorkela i daje radę do wysokości górnej krawędzi lampy, choć jest ryzyko uszkodzenia silnika, tak, więc nie radzimy naśladować.
Rocky jest średniej wielkości terenówką, co w praktyce oznacza, że jest większy i mocniejszy niż Samuraj, ale jednocześnie lżejszy i zwinniejszy niż Patrol. No i bardzo istotny argument – nie kosztuje, co tyle Land Rover, a większość napraw można przeprowadzić we własnym zakresie.

Pierwsze rajdy Rocky zaliczył w konfiguracji fabrycznej, uzbrojony jedynie w lepsze opony MT. Bez wyciągarki i innych modyfikacji, poradził sobie nie gorzej niż uzbrojone po zęby zmoty. Sukcesy były, tak wiec z czasem dostał nowe graty, jednak niezbyt wiele, jako że nie chcę przerabiać go, na zmotę jedynie do rajdów. Zdecydowanie bardziej podoba mi się w wersji wyprawowej. Dlatego też wiele modyfikacji ma ułatwiać życie w podróży i podczas obozowania.
Bardzo dużym plusem na wszelkich wyjazdach jest rozkładana na płasko kanapa i fotele, które tworzą pełnoprawne i całkiem wygodne łóżko. Dzięki temu nie musimy martwić się o rozkładanie namiotu w środku nocy na bagnach.

Niebawem po zakupie Groszka ( wcześniej Buraka :p ) w rodzinie pojawił się Kaziowy– Śnieżynek. Ten sam rocznik, ten sam silnik, ta sama buda. Ot tak, żeby nam było łatwiej z częściami.

Obydwa samochody przeszły szereg drobnych modyfikacji. Zaraz po odświeżeniu blacharki dostały wzmacniane progi. Element o tyle istotny, że nie tylko ratuje budę przed zgnieceniem przy bliskim kontakcie z konarami czy kamieniami, ale również jest, za co podnosić się na Hi-lifcie.

Następnym krokiem był upgrade wnętrza, z racji tego, że po seryjnej tapicerce zostało tylko wspomnienie. Ponieważ lubimy jak coś jest ładne, trwałe i funkcjonalne zaprojektowaliśmy i zamówiliśmy tapicerkę w systemie molle wykonaną z cordury.

Obydwa samochody dostały po wyciągarce elektrycznej 5.5T. Kiedyś nie doceniałem tego ustrojstwa, ale dobrze użyta naprawdę potrafi uratować samochód z niejednej opresji.

Następnie przyszedł czas na maskę, ponieważ na dach również trzeba często włazić, a wygodniej robi się to mając stabilne podłoże. Maska została uzbrojona w blachę ryflowaną, oraz dodatkowe uchwyty do mocowania bagażu. Okazało się to idealnym miejscem na prysznic solarny, który dzięki temu, że silnik oddaje ciepło, potrafi podgrzać wodę do kąpania nawet w pochmurny dzień.

Dokonaliśmy szeregu drobnych modyfikacji, takich jak siatki na szpeje i bagaże, uchwyty transportowe na narzędzia oraz zamontowaliśmy bagażniki dachowe. Tak uzbrojone autka jeżdżą z nami zarówno na krótkie błocenie w terenie jak i na długie wyprawy. Tak jak choćby ta ostatnia w Rumunii. Jeszcze przed Rumunią Groszek został doposażony o snorkel, oczywiście konstrukcja DIY i to na bogato.;)

Każda sroczka swój ogonek chwali, wiadomo nie jest to konstrukcja bez wad. Czasami jak każda starsza terenówka Rocky bywa kapryśny, ale w gruncie rzeczy nie ma w nim nic, czego nie dałoby się prostymi metodami naprawić. Często nawet w terenie podczas drobnych awarii proste rozwiązania wystarczają, aby dojechać do domu.

Zdarza się oczywiście też tak, że te proste patenty jeżdżą jeszcze długo zanim znajdzie się czas, aby przywrócić je do oryginalnego stanu. Wiadomo – prowizorka zawsze najtrwalsza. Mimo tego, że autko nie jest zbyt popularne na Polskich drogach, możemy z czystym sumieniem polecić je każdemu zarówno początkującemu jak i bardziej zaawansowanemu off roaderowi. Do tej pory nie poznałem jeszcze nikogo, kto użytkował Daihatsu Rocky i powiedziałby o nim złe słowo.;)
Autor –FoX-