Wyzwanie 1kg / 24h – Challenge 1kg /24h – relacja

img_20161228_211006

Powszechnie wiadomo, że „trening czyni mistrza”. Jeżeli chcemy się rozwijać, to należy stale podnosić poprzeczkę i wyznaczać sobie nowe cele. Sztuka przetrwania to nie rurki z kremem 😉 tak więc bywa czasami ciężko. Nie mówię tu o „survivalu” w środku lata, z browarkami przy ognisku i kiełbą, jak to się często przewija w opowiadaniach, ale o sytuacjach, które naprawdę wymagają pełnej mobilizacji organizmu. Nie zawsze muszą to być syberyjskie mrozy, czy dzikie zwierzęta. Czasem zabłądzenie na szlaku i nieciekawe warunki pogodowe przybliżają nas do sytuacji survivalowych.

Jak zatem zachowamy się, gdy zamiast naszego ulubionego super nowoczesnego sprzętu pozostaniemy z podstawowymi narzędziami i tym, co mamy na sobie? Prawda jest taka, że to po prostu trzeba sprawdzić. Myśleć możemy wiele, co byśmy zrobili i jak sobie poradzili, ale dopiero jak przyjdzie zmęczenie czy wychłodzenie i zaczniemy popełniać proste błędy to się o tym przekonamy.

O samym pomyśle wyzwania pisaliśmy wcześniej, ale przypomnę podstawowe założenia.

Przede wszystkim należy to potraktować jak zabawę, trening. Nie chodzi o to, kto jest lepszy, ale każdy indywidualnie sprawdzi siebie w takiej sytuacji jak sobie założy. Czy to będzie długi marsz, czy też stacjonarny obóz-wasza sprawa.

Uczestnik może zabrać ze sobą dowolny sprzęt, ale jego waga wraz z opakowaniem (plecak/ torba/ ładownica) nie może przekroczyć 1kg. Taki trochę sztucznie nałożony limit skłoni do refleksji nad sprzętem, który może Wam pomóc w trakcie wyzwania.

Odzież nie wlicza się w wagę, ale umówmy się poncho lub pałatka to w naszej opinii raczej sprzęt niż odzież wierzchnia;)

Założenie jest również, aby był to trening w warunkach zimowych. Zimy w Polsce ostatnio mamy, jakie mamy, ale tak po prawdzie to ciężej jest, gdy temperatura jest bliska 0’C i pada deszcz, niż gdy mamy piękny biały puch i kilka stopni na minusie.

Czas to minimum 24h. Dla jednych to mało, dla innych cała wieczność. Dlatego określamy minimum, a maksimum dobierzcie do swoich umiejętności.

Nie oszukujcie, bo oszukacie jedynie samych siebie;), Jeżeli potrzebujesz nieco więcej sprzętu niż 1kg, nie ma sprawy . Podejdź do zabawy jak podszlifujesz umiejętności.

Dbaj o własne bezpieczeństwo! Nikt tu nie walczy naprawdę o życie, ale jak przegniesz może to się źle skończyć dla twojego zdrowia. Zadbaj o apteczkę, telefon, środki sygnałowe. Jeżeli nie będziesz używać apteczki do rozpalania ogniska, a telefonu do świecenia, czy nawigacji, itp. to nie liczą się one jako sprzęt. Poza tym fajnie jest w terenie zrobić również jakąś fotkę z wypadu, którą będzie można się podzielić ze znajomymi;)

Zależy nam na tym, aby sprawdzić siebie i swoje umiejętnosci. Tak więc nawet, jak ruszasz z grupą przyjaciół (co zalecamy) to każdy dziala swoim sprzętem i wszystkie prace wykonuje sam.

Dla tych, co nie lubią dużo treści szybkie streszczenie:

-sprzęt max. 1kg

-środki bezpieczeństwa zalecane i nie wliczają się w wagę sprzętu.

-minimum 24h w terenie

-samodzielne działanie

-termin do końca zimy

Z tego miejsca informujemy jeszcze, że oczywiście nie bierzemy odpowiedzialności za jakiekolwiek uszkodzenia ciała, zgony, zaginięcia itp. Bawicie się na własną odpowiedzialność, tak więc róbcie to mądrze i z głową.

Życzymy powodzenia wszystkim, którzy zajdą wystarczająco odwagi i motywacji oraz pozdrawiamy wszystkich teoretyków, którym jej zabraknie;) !!!

Ponieważ najpierw sprawdziliśmy to na własnych skórach, tak jak obiecaliśmy skrobnęliśmy parę słów na temat przebiegu wyzwania w naszym przypadku. Miłej lektury!

Relacja Witka

Moim głównym celem podczas wyzwania 24h/1kg było sprawdzenie, jak w praktyce wygląda przesiedzenie doby pod drzewem w niesprzyjających warunkach. Podobnie jak wiele osób (które podobnie jak ja tego wariantu nigdy nie sprawdzały!) wychodziłem z założenia, że w najgorszym przypadku okryję się folią NRC i przesiedzę pod drzewem albo będę całą noc się ruszał i coś robił, żeby się nie wychłodzić. Nigdy wcześniej też nie dobierałem ekwipunku tak, by ważył dokładnie (bądź mniej) niż 1 kilogram, dlatego aż do momentu ważenia, nie do końca wiedziałem, co zostanie w zestawie, a co się w nim nie zmieści.

challenge 1kg

Ostatecznie znalazły się w nim: krzesiwo, zapalniczka (choć coraz częściej sam rezygnuję z tak zwanych bic-ów w moim zestawie przetrwania), dwa tampony, folia NRC, sznurek jutowy, kilka metrów cienkiego repika, paczka chusteczek higienicznych, scyzoryk Victorinox Waiter, niewielki rondel, woda 9 w plastikowej butelce), która stanowiła połowę wagi, oraz lampa czołowa z zapasem baterii.

img_20161228_110127

Moje prowizoryczne schronienie miało nawiązywać do oklepanego „rozpalę dakotę, okryję się kocem i jakoś tę noc przeczekam/przesiedzę”. Nic bardziej mylnego. Kopanie dakoty patykiem i ręką w zmarzniętej ziemi pełnej korzeni – praktycznie niemożliwe. Niewielki otwór ogniska po krótkim czasie i tak przestał nim być, bo wypełnił się popiołem. Palenie drewnem, które było straszliwie mokre skutecznie powodowało strumienie łez uniemożliwiające działanie. Wszelkie siadanie nad dakotą oznaczałoby w tamtym momencie popalenie sobie nóg oraz śmierć przez uduszenie – kto widział Indian tak palących ogień albo sam próbowała? Siedzenie na prowizorycznym posłaniu z gałęzi brzozy i sosnowych gałązek sprawiało, że po paru dziesięciu minutach robiło się niesamowicie zimno, a organizm, zamiast odpoczywać walczył z niewygodną pozycją – coraz bardziej bolały plecy i nogi.

img_20161229_020912  challenge 1kg

Podsumowując. Siedzenie nie przynosi mi odpoczynku. Siedząc nie odpoczywało ani moje ciało, ani mój umysł. Lekkie wytchnienie przynosił niespokojny sen na leżąco, z którego wyrywał chłód – ognisko gasło w zastraszająco szybkim tempie. Głowa bardzo chciała wiedzieć, która jest godzina, a brak zegarka i ciągłe budzenie się i zapadanie w sen sprawiało chaos w umyśle i nie dawało nadziei, że nieprzyjemna noc się skończy. Pół litra wody pozwoliło nawadniać się regularnie. Folia NRC chroniła przed wiatrem i śniegiem, który padał kilka razy w nocy. Niewielki scyzoryk pozwolił z małych gałązek wydobywać (za pomocą batonowania) suchej części rdzenia, która służyła do rozpalenia ogniska. Czołówka była niezwykle przydatna i pozwoliła pracować bezpiecznie. Ogromna ilość beznadziejnego opału i tak skończyła się zbyt szybko. Noc (tutaj rozumiana jako ciemność) trwała od zachodu (około 17) do wschodu (około 8.00).

img_20161228_172448_1cs

I ostania ciekawostka. Po zakończeniu zadania spałem w domu dokładnie 16 godzin bez przerwy. To była tylko jedna doba „siedzenia pod drzewem”… Polecam!

Relacja Kazia

Moje podejście do tematu było dość proste. Po pierwsze, nie brałem, ze sobą sprzętu, który używam od święta. Nie liczyłem wszystkiego, co do grama, ustaliłem co jest najpotrzebniejsze i te elementy wybierałem z puli gratów, jakie noszę przy sobie na co dzień w ramach EDC.

challenge 1kg

Zabrane klamoty:

butelka wody 0,5

składana butelka 0,5 PLATYPUSA

apteczka LIFESYSTEMS (oprócz medykamentów m.in. tabletki uzdatniające wodę),

tampony

zegarek G-SHOCK

czołówka PETZL E+LITE

scyzoryk BUSHMEN

bransoleta 6m BUSHMEN

mała porcja miodu

img_20161228_103212

Świeżą butelkę wody traktowałem jako zapas. Wykorzystałem ją również jako naczynie do gotowania wody nad ogniskiem. Drogocenny płyn wzbogaciłem zebranymi po drodze liśćmi jeżyn oraz miodem, tworząc jedyny napój rozgrzewający dostępny tej nocy 😉

img_20161228_213246

Składana butelka spełniała funkcję dodatkowego zbiornika na pozyskaną wodę. Apteczka była zabezpieczeniem, które chciałem mieć na swoim stanie. Tampony stanowią lekką, efektywną hubkę, fabrycznie zapakowaną wodoodpornie – polecam. Zegarek zawsze mam na łapie, więc nie mogłem się z nim rozstać. Scyzoryk średniej klasy, dlaczego? Aby pokazać, że nie tylko Szwajcar tnie, a nie zawsze mamy pod ręką to, co byśmy najbardziej chcieli. Bransoleta z sześcioma metrami paracordu stanowiła mój zapas linki, a krzesiwo z bransoletki – jedyne źródło ognia. Działa w stu procentach, liczy się dobrze dobrana technika.

Po drugie, mimo że wiedzieliśmy o czasie, jaki przewidzieliśmy na wyzwanie, działałem tak, jakbym nie wiedział o narzuconym limicie czasowym. Pamiętanie o bilansie energetycznym to podstawa. Postawiłem na proste konstrukcyjnie schronienie, które w miarę upływu dni mógłbym skutecznie rozbudować. Małe ognisko blisko schronienia zmniejszało stratę energetyczną. Oczywiście momentami, można było się trochę podwędzić, ale cóż, nie ma rozwiązań idealnych.

Odzieżą wierzchnią stanowiły u mnie zwykłe jeansy, brytyjski SMOCK oraz buty armii niemieckiej. Żadnych zatem nowoczesnych technologii 😉

img_20161228_201222

Noc zaliczyłem z przerywanym około dwu godzinnym snem. Szału nie było, tragedii też nie. Kolejna z cyklu „fajnie było, ale nie powracajmy zbyt szybko do tematu” 😉

Relacja FoX

Chciałem, aby mój zestaw był w miarę możliwości jak najlżejszy i najtańszy, ale jednocześnie pozwalający mi na wygodne działanie w czasie dłuższym niż tytułowe 24h, tak jak bym miał w danym miejscu spędzić tydzień lub dłużej i nie musiał opinelkiem ścinać drzew.

challenge 1kg

Mój zestaw składał się z:

-nóż Mora

-piła składana ( klasyka Lidla 😉

-krzesiwo

-zapalniczka

-grubsza folia NRC

-folia NRC (zapas)

-kubek stalowy

-tabletki do uzdatniania wody

-bransoletka z paracordu

-mała latarka

-paliwo chemiczne (hexamina)

-torebka strunowa

-butelka z wodą ( tyle aby uzupełnić masę do 1 kg)

img_20161228_103802

Cały sprzęt mieścił się bez problemu w kieszeniach spodni i bluzy. Do punktu docelowego mieliśmy kilka kilometrów marszu. Celowo nie brałem, żadnego jedzenia, aby spróbować podziałać na rezerwach organizmu i sprawdzić, czy uda się coś znaleźć o tej porze roku zdatnego do spożycia w razie uczucia głodu. Gdy dotarliśmy na miejsce, każdy ustalił, w jakiej strefie będzie działał i gdzie będzie jego miejsce noclegowe. Wiadomo, że można oszczędzić sobie wiele pracy i skorzystać z naturalnego schronienia oraz siedząc pod przysłowiowym drzewem jakoś dotrwać do rana. Ale to już kiedyś sprawdzałem i wiem, że tak tylko łatwo się mówi, a inaczej to wygląda, kiedy każda godzina oczekiwania się dłuży, a ciało marznie w niewygodnej pozycji z brakiem perspektyw na odpoczynek czy sen. Wokół większość rzeczy byłą mokra i zmarznięta.

Wiedziałem, że potrzebuję schronienia, które dam radę ogrzać ciepłem ogniska i na tym najbardziej się skupiłem. W pierwszej chwili myślałem o konstrukcji dwuspadowej, ale szybko odrzuciłem ją, ponieważ po pierwsze nie miałbym jej jak skutecznie ogrzać, a po drugie nie chciałem karczować połowy lasu, aby pozyskać materiał do budowy. Zmieniłem koncepcję na szałas jednospadowy, ale i tu musiałem szybko dokonać weryfikacji, również ze względu na dostępny budulec. Ostatecznie zdecydowałem, że robię konstrukcję z drewna, a poszycie z grubszej foli NRC. 

img_20161228_193950

Następnie zacząłem zbierać drewno, na opał. Spędziłem już kiedyś noc w listopadzie bez ognia i wiem jak długo trzeba czekać na pierwsze promienie słońca, żeby się ogrzać. Zacząłem również rozwijać konstrukcję schronienia o prostą ściankę z zebranych gałęzi, otaczającą moje schronienie. Okazuje się, że to był bardzo dobry pomysł, ponieważ ograniczyło to podmuchy wiatru i w mojej chatce było naprawdę ciepło. Byłoby cudownie, gdyby nie to, że ogień co jakiś czas przygasał i potrzebował opieki.

img_20161228_171928

Sam ogień rozpalałem już po zmroku, a dodatkowo w ramach treningu postanowiłem zrobić to bez użycia światła. Finalnie udało mi się uzyskać ogień, przy użyciu krzesiwa, ale utrzymałem go dopiero przy trzeciej próbie. Mój błąd, bo spiesząc się, aby zobaczyć blask ognia, nie przygotowałem odpowiednio materiałów. Przed snem wypiłem ciepłą resztkę wody, która mi została.

Samą noc oceniam całkiem nieźle. To znaczy nie wyspałem się zbytnio, ale bywało gorzej;) Kilka drzemek, z których wybudzał mnie chłód, gdy ogień dogasał. Rano, kiedy już zaczęło się przejaśniać, pozyskałem wodę i przygotowałem rozgrzewający napar z igłami sosny. 

img_20161229_073111

Jeżeli miałbym spędzić kolejną noc, to na pewno wcześniej zebrałbym więcej opału, starając się wybrać taki, który będzie się palił dłużej. Rozwinąłbym również sam ekran cieplny i poprawił nieco posłanie. Mimo tego, że spędziłem ten czas na głodniaka, mój organizm radził sobie całkiem nieźle, choć podczas marszu powrotnego czułem lekki spadek cukru. 

Generalnie sam zestaw przy kolejnym podejściu zmodyfikuję. Wodę, którą wziąłem w ramach uzupełnienia wagi na pewno zamienię na coś innego 😉

 

A jakby ktoś pytał, czy udało się znaleźć suche drewno to mamy taką odpowiedź. Tak, ze środka dosłownie wypływało;)

img_20161228_202841

Tyle z naszej strony. Zachęcamy Was, abyście trenowali i zdobywali nowe doświadczenia. Pamiętajcie sprzęt jest lub go nie ma, ale wiedza i umiejętności macie zawsze przy sobie.

Autorzy FoX, Kaziu oraz Witold Rajchert

 

Comments

comments

Posted in Aktualności, Sztuka przetrwania and tagged , , , , , , , , , , .

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *